Lofney wraca? Wraca? Znowu pisze? Ta Lofney?
I tak, i nie. Jak wiecie nie mam w chwili obecnej weny, pomysłów i jedyny Bóg wie czego, aby pisać dalej moje opowiadania. Pewnie część z was wie także, że w planach miałam kręcenie vlogów, jednak na chwilę obecną z tego zrezygnuję, bo instrukcja obsługi kamery ma 200 stron, a u mnie z czytaniem nadal jest kiepsko.
I tak, i nie. Jak wiecie nie mam w chwili obecnej weny, pomysłów i jedyny Bóg wie czego, aby pisać dalej moje opowiadania. Pewnie część z was wie także, że w planach miałam kręcenie vlogów, jednak na chwilę obecną z tego zrezygnuję, bo instrukcja obsługi kamery ma 200 stron, a u mnie z czytaniem nadal jest kiepsko.
Powracając do tematu. Ci którzy mnie znają wiedzą, że nie umiem długo wytrzymać bez gadania (tudzież pisania) dlatego ciągle zakładam te nowe blogi, potem jak coś mi nie wychodzi to kasuję i tak w kółko. Uwierzcie dla mnie to też jest strasznie męczące. Wkurzam się na samą siebie, że nie potrafię do końca doprowadzić żadnego projektu. Dlatego rozpoczynam kolejne, by udowodnić sobie, że ten w końcu się zakończy tak jak powinien, a co z tego wychodzi, gówno, przepraszam za wyrażenie.
Tym oto jakże bardzo optymistycznym akcentem dotarliśmy tutaj. Czy zostaniemy na dłużej, zobaczymy. Mam nadzieję (bo zawsze ją mam) że zostaniemy tu jednak na dłużej niż pół roku. Nie obiecuję, że notki będą pojawiać się codziennie, ale myślę, że jedną na miesiąc (tak dla relaksu) uda mi się napisać, a o czym będą dokłądnie, tego nawet mój mózg jeszcze nie wie..
Wreszcie ja będę miała co czytać na matmie ;)
OdpowiedzUsuń