czwartek, 22 stycznia 2015

24. Być księżkiczką, albo nie być. Oto jest pytanie. - "Rywalki" by Kiera Cass

Witajcie moje kochane żuczki!
Powinnam zapaść się pod ziemię, ponieważ od początku roku minęło już tyle czasu, a ja nadal nie napisałam żadnej notki. No cóż, ja to ja. Jak widać nie posiadłam jeszcze umiejętności częstszego pisania niż raz na miesiąc. Naświetlanie moich krzywych pleców laserem i katowanie ich prądem, nie spowodowało, że zyskałam jakieś magiczne zdolności produktywniejszego pisania. A szkoda.
Dziś przychodzę do was z książką, której treść jest kierowana bardziej do dziewczyn, ale myślę, że panom, którzy nie mają jakiś wygórowanych preferencji odnośnie stylu pisania, a stęsknionym za własną księżniczką, także może się ta lektura spodobać.

Dziś parę słów o „Rywalkach” czyli pierwszym tomie trylogii „Selekcja”, która zawróciła w głowom milionom nastolatek. Przyznam, że gdy przeczytałam opis tej książki od razu zapragnęłam ją przeczytać. Pomysł by przedstawić nam casting na księżniczkę, wydawał mi się całkiem sympatyczny, zwłaszcza, że nie spotkałam się z tym motywem w literaturze wcześniej. Od razu przypomniały mi się te wszystkie programy emitowane w telewizji, gdzie celebryci szukali miłości wśród ludzi, którzy byli ich fanami. Te programy nie wnosiły w sumie nic wartościowego do naszej egzystencji, ale zawsze miło było usiąść raz na tydzień przed telewizorem i obejrzeć jak muskularni panowie lub zbyt wytapetowane panie, walczyły o miłość i jednocześnie lepsze życie. Był to chyba jedyny z tych głupkowatych reality show, które naprawdę lubiłam oglądać. Myślę, że „Rywalki” śmiało możemy zaliczyć do takiego właśnie programu. Bo „Rywalki” to książka, którą czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Jest genialna na odmóżdżenie się po ciężkim dniu, ale czy będziemy chcieli do niej powracać raz na jakiś czas?  

Trochę o fabule. Czwarta wojna światowa doprowadziła Amerykę do ruiny. Nikt już nawet nie pamięta, że właśnie tak nazywało się kiedyś obecne państwo - Ilea. Nikt nie pamięta także czym jest demokracja, ponieważ do łask wróciła monarchia. W całym państwie rządzi system klasowy, który umieszcza ludzi w rozmaitych kategoriach majątkowych. Ósemka to ci najniżej postawieni, ludzie bez praw, którzy nie mają własnych domów i są zmuszeni żebrać na ulicach. Jedynka to sama rodzina królewska.
Nasza bohaterka America Singer, pewnego dnia dostaje zawiadomienie, że syn króla organizuje Eliminacje. Eliminacje są organizowane, aby wchodzący w życie książę Maxon, mógł wybrać sobie dziewczynę z ludu, która kiedyś zostanie jego żoną i królową Illei. Rodzina dziewczyny nakłania ją aby się zgłosiła, gdyż to niesamowita szansa na poprawienie swojego losu. America nie jest do tego przekonana gdyż kocha swojego chłopaka, ale o dziwo, ten także namawia ją by spróbowała zawalczyć o serce księcia.


Cóż mogę powiedzieć o tej historii. Już na wstępie zauważyłam w niej mnóstwo schematów. Wojna zniszczyła Amerykę, w obecnym kraju panuje system klasowy, nasza bohaterka nie należy do żadnego wysoko postawionego stanu. Postanowiłam, że przymknę na to oko, przecież mamy teraz do czynienia z mnóstwem książek, których akcja dzieje w przyszłości o podobnych standardach. Jestem w stanie to przeboleć, naprawdę, ale w momencie, gdy znajdywałam elementy będące charakterystyczne dla innych powieści to zwyczajnie trafiał mnie szlag. Czy naprawdę nie da się wymyślić już nic kreatywnego i nowego? W dodatku uważam, że akcja momentami pędzi trochę za szybko. Nie miałabym nic przeciwko, aby książka była o sto stron dłuższa, ale żeby relacje, które tworzą się między bohaterami zacieśniały się stopniowo, tak jak to bywa w normalnym życiu. 


Ponieważ jestem osobą, która lubi się czepiać szczegółów to czepnę się trochę stylowi pisania. Mamy tu narrację pierwszoosobową, z punktu widzenia naszej bohaterki. Ogólnie nie mam nic do tego typu narracji, dzięki niemu łatwiej nam się wczuć w przedstawianą sytuację. Ale nie o to mi chodzi. Podczas czytania miałam mnóstwo momentów, które wywoływały u mnie napady śmiechu, mimo iż nie były to sceny komediowe. Powiem tyle, że uwielbiam, gdy teksty z „typowego fanfika” znajdują się w lekturach. Dzięki temu odzyskuję wiarę w to, że sama wydam kiedyś książkę. Teksty typu „Wplątałam palce w jego gęste włosy i chłonęłam jego zapach.” pojawiają się tutaj w masowych ilościach i powodują na mojej twarzy wyraz kompletnie nie do odszyfrowania. Aż momentami miałam ochotę krzyczeć z zakłopotania, bo takie teksty według mnie naprawdę wypadają słabo i mocno obniżają jakość tekstu.


Jeżeli chodzi o bohaterów to przynajmniej w tym wypadku nie jest najgorzej. Owszem rodzina naszej bohaterki nie wyróżnia się niczym specjalnym. Mamy ojca, który kocha córkę mimo wszystko, matkę, która stara się narzucić córce, swój punkt myślenia i patrzenia na świat oraz młodszą siostrę, która zrobiłaby wszystko, aby jej starsza wersja była szczęśliwa. Ale gdy przejdziemy do otoczenia królewskiego zauważymy, że każda z kandydatek, która doznała tego zaszczytu, aby wprowadzić się do pałacu ma swoją osobowość, która wnosi coś do tej historii. (Chociaż jednak bardziej to widać dopiero w drugim tomie). Książę Maxon jest cudownie wykreowaną postacią. Prezentuje on nam dziecko, które całe życie było trzymane pod kloszem, które nie zawsze wie jak się zachować. Zwłaszcza, jeżeli chodzi o opcjonowanie z płcią przeciwną. Jest uroczy i od razu wzbudza naszą sympatię. Natomiast Aspen jest typem, który chce robić wszystko sam. Idealnie pasuje do niego idea Winkelriedyzmu. „Będę robił wszystko sam. Będę brał na siebie cierpienie, abyś ty była szczęśliwa. Co z tego, że utwierdzasz mnie w przekonaniu, że sobie poradzisz, ale ja i tak postawię na swoim.” Trzy razy nie. Temu panu już podziękujemy. W ogóle Aspen to bardzo ciekawa persona, ponieważ w większości recenzji, z którymi się spotkałam, widnieje podobna opinia. Przyznam się jeszcze do tego, że nie rozumiem w pewnych momentach także zachowania panny Singer. America ma swoje zdanie i to dobrze, że go broni, ale momentami ono totalnie nie pasuje do sytuacji. Skoro trafiłaś do pałacu to wykorzystaj to. Może ci się uda, a nie narzekasz i odpychasz osobę, dla której rzekomo tutaj jesteś. Telewidzowie widzą takie rzeczy, uwierz mi. Wspomnę tutaj jeszcze o pokojówkach, które mają służyć Americe. Bardzo przypominały mi służbę z serialu „Downton Abbey”. Nie wiem czemu, ale może właśnie dzięki temu je polubiłam.

Moja ocena to 7/10, ponieważ uważam, że książka ma potencjał, ale niestety wtórnością oraz słabą stylistyką może momentami zrazić. Ogólnie polecam ściągnięcie sobie jej jako e-booka i sprawdzenie jak nam ona w oóle leży na sercu, ponieważ na półce bedzie jedynie ładnie wyglądać, a ładna okładka to nie wszystko. Książka nie sprawiła, że byłam jakoś specjalnie zaskoczona tym co się w niej wydarzyło, ale usprawiedliwiam sobie to tym, że wiem, że jest to pierwsza z trzech części, a skoro narracja jest pierwszoosobowa to logiczne, że nasza bohaterka pojawi sie także w ostatniej. Zaczynam także powoli rozumieć, co takiego zachwyciło dziewczyny w tej historii. Jest to typowa wariancja na temat wielkiej miłości z kimś w rodzaju idola. Z osobą, która w normalnych okolicznościach nie zainteresowałaby się szara myszką. Smutne jest to, że takie powieści uświadamiają nam, jak bardzo niskie mniemanie mają o sobie współczesne dziewczyny.  Owszem jest to historia pozwalająca oderwać się na parę chwil od szarej i smutnej rzeczywistości. Ale nie zachowujmy się jak przedstawione potencjalne księżniczki. Nie bądźmy zamknięte w pałacu i nie czekajmy, aż książę zwróci na nas uwagę, tylko wyjdźmy z niego, a może poza jego murami spotka nas coś ciekawego.

4 komentarze:

  1. Ha, mimo, że trochę narzekałaś, to nota i tak wysoka :D Mam na półce, podjarałam się kiedyś tą serią, bo każdy o niej trąbił, ale im dłużej patrzę na te trzy tomy, tym mniej chce mi się je czytać. Przynajmniej tyle, że je wygrałam, a nie kupiłam... No ale nic, zobaczymy :D

    PS. BOŻE, MAM ZRĄBANĄ PSYCHIKĘ. Czytam: "Natomiast Aspen jest typem, który chce robić wszystko sam. Idealnie pasuje do niego idea Winkelriedyzmu. „Będę robił wszystko sam. Będę brał..." i nagle mój mózg podpowiada "Będę brał cię. Gdzie? W aucie!", czyli hit moich licealnych kolegów... HELP! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nota wysoka, bo mimo tych wszystkich koszmarków czytało się to przyjemnie :) Ogólnie drugi tom wypada już nieco słabiej, ale koleżanka mi mówiła, że trzeci jest podobno najlepszy, więc zobaczymy :)

      Ja juz zapomniałam, że ta piosenka istnieje xD dzięki za przypomnienie. Daj lajka swoim kolegom :)

      Usuń
    2. Będę pamiętać, że trzecia jest lepsza, może dotrwam. No ale w sumie, skoro mam już na półce... Chociaż 50 Twarzy Greya też mam na półce. I nie sięgnęłam po kolejne tomy. Hm, hm, a może powinnam? Bym pohejtowała trochę w filmiku... Ale znów, czytać tego gniota... *wieczorne rozkminy*

      Wczoraj jednemu koledze dałam lajka. Dziecko mu się urodziło (wtf, mamy po 22-23 lata!) :D

      Usuń
    3. Zrób to proszę, pohejtuj dla mnie tego gniota! Zrobie wszystko, tylko prosze zrób to! :D
      Obstawiam, że America Singer jest lepsza (nawet w najgorszym dla siebie momencie) od Greya. Wiem to mimo iż nie czytałam, chociaz mam ochotę to zrobić by móc w pełni świadomie wystawić 1 tej "powieści" na lubimy czytać xD

      Wiesz, to jeszcze w miare normalny wiek. Mój "kolega" też ma dziecko, urodziło mu się w wieku 19 lat. I jemu lajków nie daję xD

      Usuń