niedziela, 22 listopada 2015

37. Analiza społeczeństwa w trylogii "Igrzysk Śmierci"

Witajcie! 
Dziś ostatni dzień naszego tygodnia z Igrzyskami Śmierci, dlatego przygotowałam dla Was coś specjalnego. 
Dzisiejszy wpis będzie inny niż zawsze. Nie znajdziemy w nim typowego dla mnie fangirlowania, będzie on bardziej dojrzały i bardziej dopracowany. (A przynajmniej mam taką nadzieję). Nie będę tu się rozwodzić na temat tego, czy książki Suzanne Collins są dobre, czy bohaterowie spełniają moje oczekiwania i czy to co wydarzyło się na kartach powieści, faktycznie mogłoby dziać się w przyszłości. Poniższa praca to próba bliższego poznania tego, z czym spotykamy się w książce, a czego nikt nie dostrzega. 

Dla tych, którzy są tu pierwszy raz wyjaśniam, że studiuję socjologię, a owy tekst jest moją pracą zaliczeniową z zeszłego roku (oczywiście trochę przerobioną i momentami skróconą, byście nie uciekli po pierwszych słowach. Starałam się też wstawić pytania do tekstu, aby zmusić Was do dialogu. Zła ja.). Starałam się w niej zbadać i przyjrzeć się życiu społeczeństwa w uciskanym państwie. Na jakie grupy się ono dzieli i jak wygląda życie każdej z nich. Starałam się porównać idee, oraz obraz społeczeństwa, na podstawie poglądów klasyków socjologii, z tymi przedstawionymi w trylogii autorstwa Suzanne Collins. Chciałam sprawdzić czy rewolucja Panem była w ogóle możliwa, a jeżeli tak, to czy przyjmowała ona prawidłową formę, oraz czy proletariat ma jakiekolwiek szanse, aby skutecznie walczyć z burżuazją. 

Jeszcze zanim zacznę się rozwodzić chciałabym uprzedzić, że jeżeli nie czytaliście książek mogą pojawić się tutaj spoilery do wszystkich części. Natomiast jeżeli jesteście już po całej trylogii, niektóre fragmenty mogą wydawać się Wam zbyt oczywiste i nudne, jednak mój prowadzący (Jeżeli jakimś trafem to czyta, to gorąco pozdrawiam!) nie znał tego świata i wyjaśnianie wszystkiego krok po kroku, było konieczne ze względu na jego komfort czytania, a po drugie, jest to praca mająca niby przypominać naukowy wywód, więc wstawki dotyczące teorii są tu niezbędne. 

Jeżeli dotrwaliście do tego momentu, to zapraszam Was do lektury. 

Analiza społeczeństwa w świecie wykreowanym przez Suzanne Collins w trylogii Igrzyska Śmierci. 

Z podziałem społeczeństwa spotykamy się już od najmłodszych lat. W szkole czy w zakładach pracy tworzą się grupy, które rywalizują ze sobą. Mają one za zadanie pokazać swojemu przeciwnikowi nie tylko, że prezentująca ich grupę postawa, jest ważniejsza, ale także, że sami są lepsi od innych i zasługują na lepsze, bądź nawet szczególne traktowanie. Przyjrzyjcie się swojemu otoczeniu, na pewno dostrzegacie tego typu zachowania. Jaką postawę przyjmujecie w stosunku do bogatszych/biedniejszych, po prostu innych, od Was ludzi? Podział społeczeństwa istnieje nawet, jeżeli nie jest oficjalnie stworzony przez władze. Dlatego w mojej pracy postaram się udowodnić, że społeczeństwo rywalizując ze sobą, dzieli się na grupy, które nie mogą dojść ze sobą do porozumienia oraz, przez co obydwie tracą oraz, że biedniejsi są wykorzystywani przez bogatszych. 
Przeanalizuję  wykreowany świat w trylogii Igrzyska Śmierci, głównie pod kontekstem podziału klasowego, a także wykorzystywania proletariatu przez burżuazję. Jest to powieść, w której podział klasowy i wykorzystywanie proletariatu odgrywa ogromną rolę.  Postaram się sprawdzić czy w Państwie takim jak Panem rewolucja była prowadzona w sposób prawidłowy i czy prezentowany w niej proletariat miał jakiekolwiek szanse na jej zwycięstwo. Pomogą mi w tym teksty, głównie autorstwa Alexis de Tocqueville’a, Karola Marksa, John Stuart Milla oraz Edmund Burke’a. 


Kto jest wykorzystywany i przez kogo? 

Jak pisał Karol Marks: 
Historia wszystkich dotychczasowych społeczeństw jest historią walk klasowych.
Wolny i niewolnik, patrycjusz i plebejusz, feudał i chłop poddany, majster cechowy i czeladnik, krótko mówiąc, ciemięzcy i uciemiężeni pozostawali w stałym do siebie przeciwieństwie, prowadzili nieustanną, już to ukrytą, już to jawną walkę – walkę, która za każdym razem kończyła się rewolucyjnym przeobrażeniem całego społeczeństwa albo wspólną zagładą walczących klas. (Engels. F, Marks. K., Manifest Komunistyczny, Jirafa Roja, Warszawa 2009)
Społeczeństwo od zawsze toczyło ze sobą walki na tle klasowym. Twierdził on, że dzieliło się je na dwie podstawowe i cały czas rozszerzające się grupy. Wykorzystującą i wykorzystywaną. Do tej pierwszej grupy należeli bogaci magnaci, właściciele środków produkcji korzystający z pracy na ich rzecz. Nazwano ich burżuazją. Natomiast w drugiej grupie znajdowała się ludność mniej zamożna, czyli proletariat. Do proletariatu należeli głównie niezbyt zamożni  mieszczanie, robotnicy, którzy utrzymywali się z pracy na rzecz innych. 
W Igrzyskach Śmierci taki podział jest widoczny już od pierwszych stron powieści. Z jednej strony mamy Kapitol, w którym życie jest bardzo łatwe i wygodne, a z drugiej widzimy biedę, która puka do domów w dystryktach. Różnica pomiędzy burżuazyjnym Kapitolem, a proletariackimi dystryktami była w Panem widoczna już od początków istnienia tego państwa. 

Skąd Panem wzięło się na ruinach obecnej Ameryki? 

Stany Zjednoczone Ameryki Północnej już nie istnieją. Liczne katastrofy takie jak długotrwałe susze, powodzie, pożary zmiotły z powierzchni ziemi sporą część kontynentu. Ludzie zaczęli toczyć ze sobą walki o pozostałości pożywienia i schronienia. Po tych wydarzeniach powstało państwo Panem ze stolicą Kapitolem, leżącym na terenie obecnych Gór Skalistych. Wokół Kapitolu rozciąga się dwanaście podległych mu dystryktów. Dystrykty, to nic innego jak miasta, w których żyje ludność i nad którymi Kapitol, z prezydentem Coriolanusem Snowem na czele, sprawuje władzę. 
Już od niepamiętnych czasów w państwie panuje określony system podziału społeczeństwa. Każdy z dystryktów specjalizuje się w konkretnej działalności gospodarczej lub ekonomicznej. Z pracy przez nich wykonywanej najwięcej korzyści czerpie stolica, na której to rzecz pracują mieszkańcy dystryktów. 
Mimo iż życie w Panem nie wyglądało kolorowo to 75 lat wcześniej wszystko zmieniło się na jeszcze gorsze. Pierwotnie dystryktów było trzynaście. Jednak nie chciały być one już podległe władzy Kapitolu i pracować na jego utrzymanie. Zbuntowały się i wznieciły powstanie przeciwko władzy i Kapitolowi. Dwanaście dystryktów poddało się. Trzynasty Dystrykt pragnął walczyć dalej, jednak Kapitol dysponował mocniejszą siłą bojową, oraz bronią jądrową. Obawiano się, że Kapitol może ją wykorzystać i Trzynasty Dystrykt pozwolił pogrzebać się pod ziemią. 

Panem i Kapitol 

Panem jest nazwą państwa, gdzie rozgrywa się cała akcja serii książek Igrzyska Śmierci. W powieści Kapitol stał się stolicą miasta. Leży on na terenie gór Skalistych, które tworzą naturalną barierę chroniącą miasto przed zagrożeniami. Dlatego uważa się to za najlepszą lokalizację dla stolicy oraz siedziby prezydenta. 
W starożytności znane było powiedzenie Chleba i igrzysk! (Panem et circenses!). Odnosiło się ono do Starożytnego Rzymu. Tym hasłem ludzie pokazywali, że żądają igrzysk, a także jedzenia. Postulaty te były spełniane poprzez organizację krwawych walk gladiatorów oraz organizację uczt dla przybyłych. Walki odbywały się na przygotowanej wcześniej arenie. Zgromadzeni na niej, specjalnie szkoleni wojownicy, walczyli ze sobą, aby dostarczyć rozrywki cesarzowi oraz mieszkańcom miasta. 
W Igrzyskach Śmierci taki rodzaj rozrywki jest w dalszym ciągu propagowany, tyle, że w bardziej drastyczny sposób. Wygrać może tylko jedna osoba, a nagrodą dla niej jest nie tylko dożywotnia chwała, ale i własne życie. 
Kapitol natomiast to jedno z siedmiu wzgórz Rzymu, położone na północny zachód od Palatynu i Forum Romanum. W Starożytnym Rzymie sanktuarium świątyni Jowisza. Obecnie Kapitol to siedziba Kongresu Stanów Zjednoczonych. Mieści się on w potocznie zwanym Dystrykcie Kolumbia. Kapitol to także miejsce urzędowania amerykańskich prezydentów. Bardzo możliwe, że stolica Panem zyskała właśnie taką nazwę, a miasta je otaczające zwane są dystryktami.

Głodowe Igrzyska, a walki gladiatorów

Na znak, że zachowania buntownicze nie są w Panem akceptowane, władze postanowiły dać obywatelom odpowiedni znak. Znak, który stłumi wszystkie bunty i da ludziom do zrozumienia, że wszelkie sposoby obalenia władzy nie mają najmniejszego pola bytu. Dlatego organizowane są tak zwane Igrzyska Głodowe, które swoim wydźwiękiem i realizacją nawiązują, jak już wcześniej wspomniałam, do walk gladiatorów w Starożytnym Rzymie. Jednak igrzyska w Panem prowadzone są w sposób o wiele bardziej brutalny i okrutny, oraz budzący strach, ponieważ ceną jest życie dzieci i młodzieży. Dzieci to gladiatorzy, którzy zostali siłą wprowadzeni na arenę, aby dostarczyć stolicy rozrywki. 
Uczestnicy są wybierani losowo, podczas tak zwanych dożynek. Raz w roku do każdego z dystryktów przyjeżdża jedna osoba z Kapitolu. Staje się ona później opiekunem trybutów z tego dystryktu, do którego została wcześniej przydzielona.  Podczas zgromadzenia wszystkich pomiędzy dwunastym, a osiemnastym rokiem życia, na specjalnym placu, następuje losowanie dwójki młodych ludzi, którzy pojadą odbyć szkolenie, a następnie zostaną wystawieni na arenę. Z igrzysk głównie nie ma możliwości wycofania się, chyba, że ktoś zgodzi się zająć miejsce wylosowanego uczestnika. Jednak nie zdarza się to dość często.
 Zasady igrzysk są proste. Za udział w powstaniu każdy z dwunastu dystryktów musi dostarczyć daninę w postaci dwojga uczestników, chłopca i dziewczyny. Dwadzieścia cztery ofiary, zwane trybutami, zostaną uwięzione na ogromnej arenie pod gołym niebem, na której może się znaleźć wszystko, począwszy od spalonej słońcem pustyni, skończywszy na skutym lodem pustkowiu. Przez kilka tygodni uczestnicy turnieju walczą na śmierć i życie. Zwycięża ostatni trybut zdolny utrzymać się na własnych nogach.
Kapitol zabiera dzieci z naszych dystryktów i na naszych oczach zmusza je do bratobójczej walki. W ten sposób rządzący przypominają nam, że jesteśmy zdani na ich łaskę i niełaskę. Mamy pamiętać, że nie przeżyjemy następnego powstania. Bez względu na to, jakich słów używają, przesłanie jest jasne: „Patrzcie, odbieramy wam dzieci, składamy je w ofierze, a wy nie możecie nic zrobić. Wystarczy jedno wasze krzywe spojrzenie, a wybijemy was do nogi. Tak jak w Trzynastym Dystrykcie. (Collins. S, Igrzyska Śmierci, Media Rodzina, Poznań 2008, s. 22) 
Dla mieszkańców biedniejszych dystryktów wybór dziecka na trybuta podczas igrzysk jest równoznaczny z jego śmiercią. Najczęściej wygrywają dobrze wyszkoleni trybuci z bogatszych dystryktów, takich jak Jedynka, Dwójka lub Czwórka, a najsłabsi giną w ciągu pierwszych kilku godzin. Walki między uczestnikami są niezwykle krwawe, a Kapitolskie władze państwa czerpią radość z obserwowania coraz to brutalniejszych sposobów na zabicie przeciwnika. Mieszkańcy dystryktów również oglądają przebieg igrzysk. Jest to dla nich jedyne źródło, aby dowiedzieć się jak radzi sobie ich dziecko. 

Kapitol. Jak wygląda życie w stolicy? 

Kapitol i ludność w nim żyjąca, niewątpliwie prezentuje zachowanie typowe dla burżuazji. W Kapitolu każdy żyje w luksusie. Nikt nie zna głodu, niebezpieczeństwa, ani wartości ciężkiej pracy. Ludzie, gdy tylko znajdą czas poddają się rozpuście. Dbają przesadnie o swój wygląd. Modne są tutaj kolorowe peruki, ostry makijaż oraz bardzo okazałe, najdroższe stroje. Łatwo popadają w obżarstwo (Bez żadnych zahamowań biorą specjalne środki wymiotne, aby móc jeść więcej niż jest w stanie pomieścić ich organizm). Otoczenie, w którym mieszkają niczym nie przypomina nieludzkich warunków, które panują w najbiedniejszych dystryktach. Są przyzwyczajeni do nowoczesnych technologii, o których proletariat nawet nie słyszał. 
- To znaczy, że po wypiciu tego płynu zwymiotuję?
- Pewnie. Żebyś mógł jeść dalej. (…) Wszyscy tak robią. Jak inaczej można by się dobrze bawić na uczcie?  (Collins. S, W Pierścieniu Ognia, Media Rodzina, Poznań 2009, s.79) 
Autorka tworząc Kapitol bazowała na historii starożytnej Grecji i Rzymu, przez co mamy mnóstwo (chociaż dobrze ukrytych) nawiązań właśnie do kultury śródziemnomorskiej. 
Mieszkańcy Kapitolu jako jedyni nie wystawiają swoich dzieci w dożynkach. Nie oznacza to jednak, że nie interesują się igrzyskami w ogóle. W Kapitolu oglądanie igrzysk to najbardziej ceniona rozrywka. Mieszkańcy uwielbiają patrzeć jak młodzi proletariusze walczą na śmierć i życie. Zakładają się o to, kto przeżyje, a kto umrze pierwszy.
Chcąc nas dodatkowo upokorzyć i udręczyć, Kapitol zmusza [Dystrykty] do traktowania Głodowych Igrzysk, jakby to było święto, ważne wydarzenie sportowe, czym wyzwala wzajemna niechęć dystryktów. (Collins. S, Igrzyska Śmierci, Media Rodzina, Poznań 2008, s. 23)

Jak wygląda życie w dystryktach? 

Życie w dystryktach bardzo różni się od tego prezentowanego w Kapitolu. Są one uporządkowane hierarchicznie. Im niższy numer posiada dany dystrykt, tym biedniejsza społeczność w nim mieszka. Dystryktów jest dwanaście i każdy zaopatruje Kapitol w inne dobra. Każdy dystrykt jest inny i życie w każdym z nich przebiega według innych kryteriów. Jedni są bardziej liberalni w stosunku do władzy, inni otwarcie pokazują swoją uległość i strach. W bogatszych dystryktach nie zna się pojęcia głodu lub ubóstwa, a w tych biedniejszych jest to na porządku dziennym. Jednak łączy je wspólna arena i udział w igrzyskach. Nie ważne czy twoja rodzina zaopatruje Kapitol w leki, czy wysyła prezydentowi świeże owoce. Na arenie muszą stanąć reprezentanci każdego dystryktu i nie ma od tego odwrotu.
Głodowanie jest powszechne w Dwunastym Dystrykcie. Każdy widuje ofiary głodu. To starsi ludzie niezdolni do pracy. Dzieci ze zbyt licznych rodzin. Ofiary wypadków w kopalniach. Snują się po ulicach, aż pewnego dnia widzi się ich, jak siedzą bez ruchu pod murem albo leżą na łące, słyszy się zawodzenie w domu, a w końcu ktoś wzywa Strażników Pokoju, żeby zabrali zwłoki. Głód nigdy nie jest oficjalna przyczyną śmierci. To zawsze grypa, wpływ warunków atmosferycznych albo zapalenie płuc. Nikt się na to nie nabiera. (Collins. S, Igrzyska Śmierci, Media Rodzina, Poznań 2008, s. 31)

Kontrolowany system życia w Panem

W Panem istnieje mocno rozwinięty system kontroli społecznej.
W najszerszym znaczeniu kontrola społeczna to wszelkie, nawet niezamierzone i niedostrzegane, oddziaływania społeczne. W węższym rozumieniu kontrola społeczna to środki mające w zamierzeniu w konkretny sposób oddziaływać na jednostki i grupy. W tym znaczeniu narzędziem kontroli będzie prawo karne, ale również wyrazy potępienia lub pogardy. W trzecim, najwęższym, rozumieniu kontrolę społeczną przeciwstawia się środkom kontroli prawnej pojmowanej albo jako stosowanie przymusu, albo jako oddziaływanie władzy państwowej za pomocą norm ustalonych w określony sposób. (G. Skąpska, M. Ziółkowski, Encyklopedia Socjologii. Tom 2, Oficyna Naukowa, Warszawa, 2000, s. 81.)
W Panem funkcjonuje formalna kontrola społeczna, czyli narzucana przez państwo. Jest ona niezwykle mocno przestrzegana, gdyż prezydent nie może pozwolić, aby w państwie wybuchnął jakikolwiek bunt. Prezydentowi podlegają tak zwani Strażnicy Pokoju, którzy obserwują życie w dystryktach. Gdy są świadkami sytuacji niezgodnej z prawem mają oni obowiązek osobę podejrzaną poddać surowej karze. Najczęściej są to publiczne biczowania mające na celu zastraszyć nie tylko obserwujących całą tę sytuację, ale wszystkich w społeczeństwie. Dla ochrony swojego życia i zdrowia, a także z poczucia bezradności, wiele osób wybiera zachowanie się konformistycznie, czyli dostosowanie swoich wyborów do tego, czego oczekuje od nich prawo.    

Władza według Coriolanus’a Snowa 

Max Weber (Weber. M, Gospodarka i Społeczeństwo, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2002) twierdził, że władza to prawdopodobieństwo, że wola osoby bądź grupy zostanie wypełniona nawet, jeżeli napotka ona sprzeciw. Według niego państwo posiada także monopol na legalne stosowanie przemocy. Wymieniał on też trzy typy władzy. W Panem niewątpliwie mamy do czynienia aż z dwoma typami panowania jednocześnie. 
Typ tradycyjny, który przejawia się w relacjach pomiędzy prezydentem Snowem, a mieszkańcami dystryktów, występuje na zasadzie pan-sługa. Mieszkańcy dystryktów słuchają prezydenta, bo tak nakazuje im tradycja, natomiast od nich wymagana jest bezwzględna dyscyplina. 
Natomiast w stosunku do mieszkańców Kapitolu jego władza bardziej prezentuje typ charyzmatyczny. Ludzie są z nim bardzo związani i uważają go za wybitnego człowieka, któremu należy się szacunek. Darzą do ogromnym zaufaniem i całkowicie wierzą, że jego wybory są dobre, a decyzje kierowane jedynie dobrem państwa. 
Jednak ja bym stwierdziła, że najlepszym określeniem dla władzy Coriolanusa Snowa jest despotyzm albo nawet dyktatura. 

Despotyzm to forma ustrojowa, w której władca sprawuje władzę w sposób niczym nieskrępowany, nie uznaje praw i wolności obywatelskiej. (Podręczna Encyklopedia A-Z, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków, 2007, s. 216) 

Dyktatura to rządy sprawowane przez jednostkę (lub grupę) posiadającą pełnię władzy, opartej na osobistym autorytecie lub sile zbrojnej. Odwołujący się do siły interesu klasowego. Ma z reguły charakter nielegalny. (Podręczna Encyklopedia A-Z, Wydawnictwo Zielona Sowa, Kraków, 2007, s. 233.)
Mimo iż Snow pełni urząd prezydencki, czyli teoretycznie powinien zostać wybrany przez lud lub grupę reprezentującą. Niestety to stanowisko nie zostało objęte przez niego w sposób uczciwy. Jego przywiązanie do funkcji głowy państwa jest ogromne. W jednym z rozdziałów Finnik, wygrany trybut sprzed dziesięciu lat, tłumaczy w jak okrutny sposób Coriolanus pozbawiał życia przeciwników politycznych. Truł ich na własnych przyjęciach i bankietach. 
Prezydent w powieści przedstawiony jest, jako osoba, która niewątpliwie chce kontrolować społeczeństwo. Chce mieć wpływ na ich życie i dlatego w dalszym ciągu organizuje Głodowe Igrzyska. 
Podobnie myślał włoski myśliciel Niccolò Machiavelli. Według niego skuteczne działanie na rzecz dobra państwa musi być oddzielone od sumienia i moralności. Polityka ma spełniać swoje funkcje, czyli być skuteczna, a nie dobroduszna. Machiavelli twierdzi, że władca powinien kierować się w swojej polityce podstępem oraz wprowadzać terror, bo tylko dzięki temu lud będzie go szanował. Wyznaje on zasadę, że to „cel uświęca środki”. 
Między tym, co dzieje się na świecie, a tym, co się dziać powinno, zachodzi tak wielka różnica, iż ten, kto by rzeczywistość zaniedbywał w imię ideału rzeczywistości, raczej zgubę własną by spowodował  niż poprawę losu, człowiek bowiem, który by na każdym kroku rządził się tylko zasadami dobra, przepaść musiałby w środowisku ludzi rządzących się innymi zasadami. (Machiavelli. N, Książę, tłum. Wincenty Rzymowski, Wrocław, 1969 s. 66. )

Wszystkie urzędy są poddane prezydentowi Snowowi. Nie boi się on stosować przemocy i bardzo skrupulatnie egzekwować praw wobec ludności oraz buntowników. Bez żadnych skrupułów otwarcie grozi swoim przeciwnikom, a w niektórych przypadkach jest w stanie nawet pozbawić ich życia. (Jako przykład można tu przytoczyć moment powieszenia jednego z głównych organizatorów igrzysk, tylko dlatego, że zmienił zasady i pozwolił wygrać, co jest jednoznaczne z darowaniem życia, aż dwójce uczestników.) Nie przejmuje się, że w biedniejszych dystryktach ludzie żyją poniżej jakichkolwiek standardów i nie mają, za co żyć i nie mają, co jeść, podczas gdy on sam pławi się w luksusach.
Cała konstrukcja państwa legnie w gruzach, jeżeli choć na chwilę stracimy kontrolę nad dystryktami. (Collins. S, W Pierścieniu Ognia, Media Rodzina, Poznań 2009, str. 25)  
Powyższe słowa tylko wskazują na to, że prezydent Snow wie jak system panujący w jego państwie jest kruchy. Legitymizuje swoją władzę tłumacząc, że to co robi kierowane jest wyłącznie dobrem w stosunku do państwa, co tak naprawdę jest oszustwem. Legitymizacja odtrąca przemoc. Jest też świadom, że każdy, jeżeli tylko będzie zdeterminowany, jest w stanie pozbawić go władzy. Jego upór i bezwzględność mają sprawić, że prawa, które ustanowi będą respektowane. Nie z lojalności czy przekonania o dobru państwa, a jedynie ze strachu.

Zwykła dziewczyna, a symbol rewolucji 

Przez cały czas trwania powieści widzimy ewolucję, małego i podległego rządom dyktatora państwa. Wszystko rozpoczyna się od zwykłej dziewczyny, która na początku wcale nie chce być symbolem rebelii. Uważa, że wszystkie jej działania były dyktowane miłością do siostry, matki i przyjaciół. Chciała ich chronić za wszelką cenę, nie zauważając przy tym, że swoim zachowaniem inspiruje wielu ludzi do zmian. Obywatele zaczynają dostrzegać, że także umieją odnaleźć w sobie siłę i działać przeciwko władzy, z która się nie zgadza. 
Oboje wiemy, że muszą mieć zwycięzcę.
Zgadza się, muszą mieć zwycięzcę. Bez niego cała idea igrzysk bierze w łeb, a organizatorom ziemia usuwa się spod nóg. (Collins. S, Igrzyska Śmierci, Media Rodzina, Poznań 2008, s. 323)
Gdy Katniss i Peeta zostają ostatnimi żyjącymi ludźmi na arenie, wiedzą, że Kapitol oczekuje od nich walki. Zwycięzca igrzysk może być tylko jeden. Jednak dziewczyna nie chce zabijać przyjaciela i na odwrót. Wpada na pomysł, że może uda się oszukać organizatorów, aby obydwoje mogli żyć. Razem z Peetą Mellarkiem próbują się otruć w nadziei, że organizatorzy uznają ich czyn za poświęcenie wobec miłości. Jej plan się udaje ze względu na miłosierdzie głównego organizatora. Jednak potem jego występek zostaje ukarany. Mężczyzna traci życie. 
Prezydent dostrzega, że w niektórych dystryktach zaczynają wybuchać drobne zamieszki związane z tym wydarzeniem. Ludzie zaczynają uważać, że Katniss chce wywołać bunt, który doprowadzi do rewolucji i chcą jej w tym pomóc. Snow nie może na to pozwolić, dlatego odwiedza ją w jej domu i otwarcie mówi, że ma zatrzymać rosnącą falę niepokoju wśród obywateli, bo inaczej pozbawi życia jej bliskich. 
A skoro dziewczyna z marnego Dwunastego Dystryktu przeciwstawia się Kapitolowi i uchodzi jej to płazem, dlaczego nie mieliby pójść w jej ślady? (Collins. S, W Pierścieniu Ognia, Media Rodzina, Poznań 2009, str. 25)
Dziewczyna zgadza się na warunki prezydenta z obawy przed jego okrucieństwem. Jednak odwiedzając dom burmistrza swojego dystryktu, przez przypadek, dostrzega w telewizorze relację z Dystryktu Ósmego. Jest przerażona, że doprowadziła do zrywu ludność, która nie posiada odpowiednich zasobów, aby walczyć z władzą. Dopiero, gdy poznaje dwie uciekinierki z tego właśnie dystryktu, zaczyna się zastanawiać nad tym, co tak naprawdę dzieje się za murami jej domu. W wielkim świecie ktoś uznał ją za autorytet i jest przekonany, że jest ona w stanie zrobić coś więcej, ale strach przed karą ze strony systemu prawnego jest silniejszy. 
Ona sama przekonuje się do tego dopiero, gdy dostaje możliwość uratowania przyjaciół z rąk wroga. Zgadza się zostać twarzą rewolucji, za którą gotowi są stanąć obywatele.  

Rewolucja w Panem

Zastanówmy się teraz, czy rewolucja w Panem była w ogóle możliwa? Wiemy, że Trzynasty Dystrykt oficjalnie przegrał poprzednią rewolucję. Władze rozkazały obywatelom pozostać pod ziemią i nie ujawniać swojej obecności. Pozostałe dystrykty były przekonane, że Trzynasty Dystrykt pokonano raz na zawsze. Pokazywano propagandowe filmy w wiadomościach, udowadniające, że na zagruzowanych terenach Trzynastki nie da się żyć, skutecznie zniechęcało ludzi do jakichkolwiek ruchów rewolucyjnych. Dodatkowo nie było odpowiedniej osoby, która mogłaby stać się jej twarzą. Ludzie byli przekonani, że tak będą żyć do końca swoich dni.
Tocqueville twierdził (Tocqueville. A, O demokracji w Ameryce, Aletheia, Warszawa, 2005), że największym zagrożeniem dla wolności jest tyrania. To sprawiedliwość określa granice państwa. Warto też zaznaczyć, że wolność nie jest równa równości. Wolność można osiągnąć w państwie gdzie nie ma równości. W Panem nie ma natomiast, ani wolności, ani równości. 
Tocqueville był także przekonany, że rewolucja nigdy nie jest nagłą decyzją. Wpływ na nią ma wiele czynników i wcześniejszych wydarzeń. Wywołuje ją między innymi podzielenie społeczeństwa na stany i hermetyczność powstałych grup, wyraźna granica między płaconymi podatkami, tworzenie propagand. Wszystkie te wymienione czynniki miały miejsce w Panem. Społeczeństwo wyraźnie zostało podzielone w niesprawiedliwy sposób tworząc bogatą stolice i biedne dystrykty. Każdy z tych występujących podziałów był podobny do siebie. 
Gdy Katniss zostaje twarzą rewolucji i otwarcie zaczyna mówić o władzy prezydenta, podkopuje tym jego autorytet. A filmiki propagandowe pokazywane w telewizji tylko dolewały oliwy do ognia. Według Tocqueville’owskich teorii rewolucyjnych, wybuch rewolucji w Panem był tylko kwestią czasu. Różnica pomiędzy faktycznym stanem życia w dystryktach, (także pomiędzy sobą) a  Kapitolem była zbyt duża. 
Według Karola Marksa (Engels. F, Marks. K., Manifest Komunistyczny, Jirafa Roja, Warszawa 2009) rewolucja nie może zaistnieć, jeżeli społeczność nie spełni kilku podstawowych warunków. Uważał, że nie da się jej zrobić w niepiśmiennym i nierozwiniętym państwie. Ludność zamieszkała w dystryktach niewątpliwie jest wyedukowana, mniej lub bardziej, ale jest. Szkoła w każdym z dystryktów jest obowiązkowa. Jednak uważał on także, że warunki ekonomiczne są ważnym aspektem udanej rewolucji. Nie każdy dystrykt był na nie gotowy. 
Większy zew rewolucji poczuli ludzie z biedniejszych dystryktów, którzy nie posiadali odpowiednich środków, aby pokonać Kapitol. Bardzo długo czekano na decyzję w sprawie bogatszych dystryktów, które początkowo wcale nie chciały w tym uczestniczyć. Wynika, więc z tego, że według Marksa rewolucja w Panem była przygotowana poprawnie tylko do pewnego stopnia. 
Natomiast Burke (Burke. E, Rozważania o Rewolucji we Francji, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa, 2008)  twierdzi, że rewolucja nie jest dobrym pomysłem. Nie jest on jednak przeciwny samemu procesowi rewolucji. Uważa on jednak, że rewolucjoniści kierują się nagłym pragnieniem wyzwolenia kraju, nie zwracają uwagi na historię (np. Porywczym Francuzom stawia na wzór Anglików). Niestety taka forma panuje w Panem. Obywatele nie zastanawiają się, dlaczego padła poprzednia próba wyzwolenia kraju. Nie analizują przeszłości, jedynie teraźniejszość, dlatego nie dochodzą do odpowiednich wniosków. 
Twierdzi on także, że podział społeczeństwa nie jest wcale zły. Jego zdaniem tworzenie się hierarchii w społeczeństwie jest dobre, ponieważ znajdujący się na jej szczycie zazwyczaj posiadają większą mądrość niż ci znajdujący się niżej. Władza jest od tego, aby ograniczać kontrolować ludzkie pragnienia. Ludzie są często skłonni dokonywać złych wyborów, bo nie ma nad nimi nikogo, kto wyegzekwuje ich poczynania. Prawo powinno prowadzić swoich obywateli zgodnie z tradycjami. Jednak mimo wszystko ludzie mają też prawo do równego traktowania.
Biorąc pod uwagę te czynniki, o których wspomina Burke, rewolucja w Panem w ogóle nie powinna mieć miejsca, bo jest skazana na klęskę. 
Wcześniej walczyliśmy już ze sobą i niemal doprowadziliśmy do zagłady. Teraz jest nas jeszcze mniej. Żyjemy w trudniejszych warunkach. Czy naprawdę właśnie tego chcemy? Pozabijać się z kretesem? I co mielibyśmy w ten sposób osiągnąć? Żeby jakiś przyzwoity gatunek odziedziczył w ten sposób po nas dymiące szczątki Ziemi?  (Collins. S, Kosogłos, Media Rodzina, Poznań, 2010, s. 30)

Odpowiedni ustrój dla wyzwolonego Panem

W swoim tekście, O Wolności J. S. Mill (Mill. J. S, O Wolności, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1959) pisał o równości między ludźmi i o ich wolności. Twierdził, że każdy powinien decydować o sobie. Jednak, gdy społeczeństwo jest niewyedukowane władza despotyczna jest wręcz wskazana, ponieważ ludność nie jest w stanie poważnie dyskutować i wyciągać z debat odpowiednich wniosków. Tylko w krajach, w których ludność jest wyedukowana można wprowadzić demokrację, a co nią idzie, także wolność. 
Dystrykty podlegają pod ten drugi typ społeczeństwa, wyedukowanego i otwartego na dyskusje. Czy oznacza to, że wprowadzenie wolności i demokracji, po wygranej rewolucji, byłoby w Panem wskazane? 
Po schwytaniu prezydenta Snowa, rząd Trzynastego Dystryktu zastanawia się, jaką władzę należy wprowadzić po wyzwoleniu kraju. Opowiadają się za tym, że za czasów istnienia Stanów Zjednoczonych najlepsza była demokracja, ponieważ dawała każdemu równe prawa i wolność. Powszechnie jednak wiadomo, że nie zawsze da się wprowadzić ustrój, który był dobry w przeszłości. Ktoś, kto nie znał demokracji wcześniej, może zwyczajnie nie być w stanie wykorzystać jej odpowiednio. 
Tocqueville i Mill uważają, że nawet demokracja może być despotyczna i nie musi prowadzić do wolności, jeżeli nie jest prowadzona prawidłowo. Mill za granice wolności stawia także jednostkę, która narusza prawo do wolności innej. Taką jednostka, która ograniczała wolność obywateli był niewątpliwie prezydent Snow. Mimo iż obywatele teoretycznie byli wolni, nie byli skuci kajdanami, w praktyce byli otoczeni przez mury niepozwalające im przekraczać granic swoich dystryktów oraz nie mogli wyrażać otwarcie swoich poglądów. Ulice miasta były patrolowane przez Strażników Pokoju, którzy mieli dokonywać biczowań tych obywateli, którzy powiedzą lub zachowają się niewłaściwie. Ludzie byli zmuszani do oglądania igrzysk i wysyłania dzieci na pewna śmierć. 
Mill sądzi, że wolność pomaga być bliżej prawdy, a władza jest dobra tylko wtedy, gdy jest ograniczona. 
Niech rząd będzie rzeczywiście przed narodem odpowiedzialny i łatwo usuwalny, a naród będzie mógł powierzyć mu władzę i decydować sam o jej użyciu. (Mill. J. S, O Wolności, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1959, s. 120)
Prezydent Snow nie miał żadnych ograniczeń. On sam odpowiadał za całe państwo. 
Według Milla, aby człowiek był wolny, jego wolność musi wyróżniać się na trzech płaszczyznach jego świadomości: Słowie i emocjach (Najważniejsza), Realizacji swoich potrzeb (Jeżeli tylko nie robi to krzywdy innym) i Stowarzyszania się. 

Czy w przyszłości damy radę wyzbyć się podziału społecznego? 

Z Epilogu wiemy, że z Panem usunięto wszelkie ślady poprzedniego życia. Areny zostały zdemontowane, a dzieci uczą się o Głodowych Igrzyskach w szkołach podczas lekcji historii, ale czy to oznacza, że państwo poszło o krok do przodu, że poczyniło postęp?  Że nie będzie już więcej podziałów na biednych i bogatych? Czy każdy będzie mógł stwierdzić, że jest w pełni wolnym obywatelem? 
Monteskiusz (Monteskiusz, O Duchu Praw, Zielona Sowa, Kraków, 2003) mówił, że człowiek zawsze będzie błądził, ponieważ jest ograniczony. W duchu jest on egoistyczny i myśli tylko o sobie, a kierują nim wewnętrzne instynkty. Podobnie myślał też Zygmunt Freud (Freud. S, Pisma Społeczne, Wydawnictwo KR, Warszawa, 1998). Twierdził on, że działamy podświadomie, rządzą nami pierwotne popędy i nie doceniamy tego, co mamy.
Ja uważam, że właśnie przez takie cechy naszego charakteru nigdy nie będzie w społeczeństwie równości. Ponieważ w równym podziale społeczeństwa nie chodzi tylko o panujący w państwie ustrój. Nie liczy się także w jak dobrze rozwiniętym kraju się znajdziemy. Nie uda nam się stworzyć równego społeczeństwa, w którym wszyscy będą posiadali tyle samo i będą traktowani równo, ponieważ jesteśmy tylko ludźmi o słabej woli. Zawsze znajdzie się przynajmniej jedna jednostka, która będzie dążyła do przejęcia władzy albo zdobycia bogactwa. I nawet, jeżeli władza nie podzieli oficjalnie państwa na dwie konkurencyjne ze sobą grupy, to przez ludzkie samolubne myślenie podzielimy się sami. Jesteśmy tylko ludźmi, którzy nie przejmują się innymi, a myślą tylko o sobie. Często jesteśmy także biernymi obserwatorami i nie reagujemy na cudzą krzywdę, a czasem zjednoczenie się mogłoby nam pomóc osiągnąć cel. 
Tak jak mawiał Burke (Burke. E, Rozważania o Rewolucji we Francji, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa, 2008), nie umiemy uczyć się na błędach i nie korzystamy z doświadczeń, które niesie nam historia i uważam, że to się w najbliższym czasie niestety nie zmieni. Do tego potrzeba dużo pracy i cierpliwości. Tak jak w Panem. Musiało upłynąć mnóstwo lat, aby w pełni obalić rząd oraz znieść podział klasowy. Ludzie sami muszą wyrazić chęć, aby przynajmniej spróbować coś zmienić w społeczeństwie, a także zacząć spróbować współpracować ze sobą, tak jak wyrażają to słowa umowy społecznej: 
Bez względu na to, gdzie umieszczano początek więzi międzyludzkich, nie wyobrażano sobie, by społeczeństwo w pełnym tego słowa znaczeniu mogło istnieć bez zgody wchodzących w jego skład jednostek. Skoro są one z natury wolne i równe, tylko jakieś porozumienie między nimi może tłumaczyć charakterystyczne dla stanu społecznego ograniczenia i zależności. Porozumienie to jest możliwe dzięki uświadomieniu sobie przez zainteresowanych, że jednocząc się w społeczeństwie wprawdzie z czegoś rezygnują, ale zarazem uzyskują w zamian coś ważniejszego: bezpieczeństwo i możliwość rozsądnego korzystania z naturalnych uprawnień. Społeczeństwo jest zatem stowarzyszeniem, tworzonym świadomie przez jednostki w celu zaspokojenia określonych potrzeb i osiągnięcia określonych celów. (Szacki. J, Historia Myśli Socjologicznej, Wydawnictwo naukowe PWN, Warszawa, 2002, s. 69.)

Bibliografia

Burke. E, Rozważania o Rewolucji we Francji, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa, 2008
Collins. S, Igrzyska Śmierci. Trylogia, Media Rodzina, Poznań, 2012
Engels. F, Marks. K., Manifest Komunistyczny, Jirafa Roja, Warszawa 2009
Mill. J. S, O Wolności, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 1959
Szacki. J, Historia Myśli Socjologicznej, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa, 2002
Tocqueville. A, O demokracji w Ameryce, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa, 2005



CHWAŁA TYM, KTÓRZY TU DOTARLI!


I to już koniec. W takich momentach kocham moje studia. Ta praca to takie moje małe dziecko, które powinnam sobie oprawić w ramkę i wytapetować sobie nią cały pokój. Mam nadzieje, że Wam także się podobała i że nie zanudziłam Was moimi wywodami. 

PS: Pamiętajcie o konkursie! :) LINK DO KONKURSU



6 komentarzy:

  1. Bardzo dobry tekst :) Ja nie byłbym w stanie napisać czegoś TAKIEGO :D
    Zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś :) Trochę szkoda, że to już koniec ;( wszystkie książki przeczytane, wszystkie filmy pooglądane... Co ja teraz zrobię ze swoim życiem?!

    Pozdrawiam :D
    mybooktown.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbyś musiał to spokojnie byś napisał :) Gdyby nie fakt, że ta praca to był obowiązkowy element mojego zaliczenia przedmiotu, pewnie nigdy bym do niej nie przysiadła. Najgorzej było z wyborem tematu, potem jakoś poszło.
      A widzisz, dla mnie to jeszcze nie koniec, ponieważ na film idę dopiero za tydzień :D

      Usuń
  2. Na socjologii takie fajne rzeczy? Myślałam, że tam tylko tabelki liczycie :P Też tak chcę :) Mi, na mej kochanej pedagogice, niestety nie pozwalają z pracami jakoś pójść w swoje zainteresowania :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tabelki też liczymy. I nie tylko tabelki. Hipotezy, to dopiero czarna magia. (No i gdzie ten Lupin gdy go potrzeba?) To zmora moich studiów, robię je już drugi rok i mam nadzieję, że ten będzie ostatnim :D
      Ja miałam farta na KTS-ie (właśnie na ten przedmiot była ta praca. Dostałam 5, a co, pochwalę się) bo nasz prowadzący też był bardzo popkulturowy i dlatego bez problemu zgodził się na taki temat. W innych grupach chyba wyglądało to trochę inaczej. Znajomi byli bardzo zdziwieni tematem mojej pracy.

      Usuń
  3. Powiem krótko i na temat: dobry temat.

    OdpowiedzUsuń
  4. JA PIERDZIELĘ, ANETA! Opraw to sobie w ramkę! Bardzo mądry i dokładny tekst. Pisanie musiało Ci zająć sporo czasu. Poza tym to idealny tekst, żeby przypomnieć sobie smaczki z książki, doczytać coś, co podczas lektury umknęło i ogarnąć, że Igrzyska naprawdę są dobrze napisaną lekturą!

    OdpowiedzUsuń